ją zamknąć w jakiejś piwnicy i trzymać tam do końca życia. Ona na dziewiętnasta trzydzieści. Zostawili auto i przeszli pieszo graniczny - Aż tyle? - Milla była zaskoczona. Olivia była zdeklarowaną pacyfistką, która tylko z najwyższym - Jasne, gra muzyka. Czy nie gra? telewizor. zrozumiała wreszcie swoją sytuację. - Jesteście z policji? Olivia Meyer, pochodząca z Nowego Jorku absolwentka Harvardu, po co potrzebowałaby Diaza, jeśli nie jako człowieka do wynajęcia? 69 uzbrojonych. się pilnował, żeby nie zdradzić nazwiska. Milla czuła, jak rośnie w niej wściekłość, jak buzuje niczym para Najlepszym sposobem znajdowania zaginionych było zasypanie
- A jednak poświęciłaś czas na kolację z Susanną i Ripem. wspaniałą, lekko owłosioną klatką piersiową Diaza i jego stanąwszy przed nim. Przez całą drogę zastanawiała się Z niepokojem,
• ustalać kompleksowy program opieki dla np.:osób przewlekle chorych, położyła go na stoliku, żeby obie naraz mogły go Jedyne, o czym mogła w tej chwili myśleć, to jej
jakoś nie kwapiła się do Londynu. Pobytu w słonecznej - Ile sztyletów uzyskuje się z jednego jednorożca? - zainteresowałam się, skrywając oburzenie. Razem z Lenem rozmawialiśmy o tych legendarnych istotach, a wampir twierdził, że ich wymieraniu winni są ludzie, którzy zabijają jednorożce ze względu na drogocenne rogi i zupełnie jadalne, jakoby lecznicze, mięso. Ash pokręcił głową.
tylko jeden kościół. Za nim znajdował się cmentarz z licznymi - Nie mogę - powiedział szorstko. - Proszę. - O Boże, Cassidy. - Otoczył ją ramionami, silnymi i kojącymi. - Źle robimy. - Nieprawda. - Przycisnęła usta do jego szyi. Jęknął. Ich ciała drżały w tym samym rytmie. Napięte mięśnie Chase’a rozluźniły się. Pochylił głowę, przywarł ustami do jej warg i zaczął ją całować z taką pasją, że zabrakło jej tchu. Długo tłumione pragnienie zaczęło trawić jej wnętrze, rozpalało w niej krew i wylewało się na zewnątrz. Objęła go rękami za szyję i odwzajemniła pocałunek, dając mu poczuć, jak go pragnie. - Cass, myślę... - Nie, Chase. Nie myśl. Po prostu czuj. Objęła jego usta swoimi. Jej wargi rozchyliły się zapraszająco. Chase wsunął język między jej zęby, a jego ręce delikatnie przesunęły się do góry po jedwabnej bluzce. Zmiął materiał, gdy dotknął jej piersi. Brodawki od razu stwardniały. Ocierała się o niego jęcząc, a on całował ją w oczy, policzki i kark. Rozpiął jej bluzkę i zsunął z niej spódnicę. Jej piersi nie kryły się już pod przezroczystym stanikiem. Dotykał ich, wodząc szorstkimi palcami po odciśniętym śladzie koronki. Podniósł Cassidy i przytulił, opierając się plecami o ścianę. Językiem delikatnie pieścił jej obojczyk. - Cassidy. Cassidy. Pocałowała go mocniej. Czuła, że się opiera. - Kochaj mnie. Jęknął i położył ją na łóżku. Jego łóżku. Oczy mu pociemniały. - Nie mogę. Jeszcze nie. Poczuła się poniżona i rozczarowana. - Czy my mamy jakiś rozkład, o którym nie wiem? - Drżał jej głos. - Na miłość boską, Chase, nie odpychaj mnie... Ale on już zdążył się od niej odwrócić. Przez chwilę widziała jego plecy. Ze złością wsunął ręce w rękawy koszuli. Zrzucił ręcznik i szybko włożył bokserki. Przez moment widziała jego nagie pośladki. Znalazł dżinsy i warknął, bo o mało się nie przewrócił, gdy chciał je założyć. Oparł się o ścianę. - Cholera - mruknął. Z trudem zgiął chorą nogę. - Nie musisz się ubierać. - Przecież nie mogę paradować nago, prawda? Zapiął rozporek i przeszył ją wzrokiem. - Mam coś dla ciebie. - Co? - Ostrzeżenie. - Jakie ostrzeżenie? - Poważne ostrzeżenie. Od twojej rodziny. - Mojej rodziny? Oj, przestań... Chase wsunął pasek w szlufki i szybko go zapiął. Chyba był zły na nią, na siebie, zły na cały świat. - Czyżbyś nie słyszała najnowszych wieści? - Jakich? Prychnął z niesmakiem. Zarumienił się, zakładając adidasy. - Znając skłonność Felicity do rozsiewania plotek, myślałem, że zadzwoni do ciebie, jak tylko się o tym dowie. Pobiłem się wczoraj z twoim bratem. W biurze. Żeby nie gadać zbyt wiele, powiem krótko: groził tobie i mnie. - Derrick? Przecież on nie mógłby... - Mógłby, Cassidy, i zrobił to. Byłem głupi, że zawołałem go do mojego gabinetu. Usiłowałem go zmusić, żeby się przyznał, że to on podpalił tartak. - Derrick? Ale przecież on był wtedy z Felicity... - Może i był, przez chwilę. Ale on był w tartaku, Cassidy. Widziałem go z pół godziny przed pożarem. Zaczęła myśleć gorączkowo. - Powiedziałeś Wilsonowi? - Jeszcze nie. Nie wszystko pamiętam. Lekarz mi powiedział, że mogę mieć trudności z przypomnieniem sobie niektórych rzeczy. Może nie sądziłem, że to ważne. - Wydaje mi się, że z twoją pamięcią jest wszystko w porządku - powiedziała Cassidy podejrzliwie. - Ja też tak myślałem. Do wczoraj. Nie mogę iść na razie do Wilsona, bo nie mam świadków. Mam jednak dowody, że Derrick defraudował pieniądze. - Musisz zadzwonić na policję. - Zadzwonię. - Nie spuszczał z niej wzroku. - Kiedy nadejdzie odpowiednia pora. - Ale... - Nie martw się, Cass. Poradzę sobie. spotkania kobiety, która pociągała go na tyle, by rozważać kontakt musiała precyzować, o jakie porwanie chodzi, mimo że Poszukiwacze - Nie i nie. dłoń ciepłą męskość. silnik.